Dwa
dni wcześniej, piątek.
Zmęczonym
wzrokiem obserwowałam sylwetkę Natalii, która spacerowała po moim
pokoju nie zamykając ust. Ciągle coś mówiła, nadużywała słowa
„wycieczka”, a nawet zaapelowała, że nie będę żałowała
wypadu z jej znajomymi. Pomimo zmęczenia wyobraziłam siebie i jej
kumpli na
wspaniałej
wyprawie, gdzie jako jedyna odstawałam od towarzystwa. Nie mogłam
trwać w myśli, że będzie inaczej. Natalia posiadała dość
dziwaczne towarzystwo, które lubowało się w alkoholu i używkach.
Ich zainteresowania nie sięgały mnie, znacznie się różniły.
Wątpiłam, że będą zadowoleni, gdy mnie ujrzą. Chyba, że
Natalia ich już przygotowała. Clyde wydawała się najbardziej
rozsądna ze swojej grupki. Popalała trawkę, ale nie nadużywała
dziwacznych substancji, po których miało się ostre halucynacje,
czy nawet zgon. Mogłam jej zaufać, nigdy mnie nie zawodziła; ale i
tak obawiałam się, że będę żałowała tej wycieczki.
Czerwcowy
poranek zapowiadał dość upalny dzień. Promienie słońca
przedzierały się poprzez fioletowe zasłony niewielkiego okna.
Pokój w którym spałam, był estetyczny. Jako właścicielka dbałam
o porządek, jak i sam wygląd pomieszczenia. Ściany pokrywały się
kremowym odcieniem farby, zaś podłoga została obłożona
jasnobrązowymi panelami, na których nie położyłam żadnych
dywanów, nawet tych najmniejszych. Spałabym spokojnie, gdyby nie
Natalia i jej spontaniczne pomysły na weekend. Chciałam skorzystać
z wolnych dni zaszywając się w swoim domu. Nie dane mi to było, by
ten piątkowy dzień zaczął się spokojnie.
-
Pobudka – niemal wykrzyczała mi do ucha, gdy zauważyła, że nie
bardzo ją słuchałam. Zsunęła ze mnie kremową kołdrę, którą
trzymała w rękach za końce, uśmiechając się szeroko okazując
biały rząd zadbanych zębów.
-
Daj mi spać – mruknęłam w poszukiwaniu koca. Nie miałam ochoty
ruszać się z pokoju, musiała to zrozumieć.
-
Nie, mamy dziś wycieczkę. Jedziesz z nami – zaapelowała – Nie
będziesz siedziała tutaj sama.
-
Słucham? - zapytałam – Daj spokój – nie pasowałam do jej
znajomych i chciałam to jej uświadomić. Choć ona miała o tym
pojęcie.
- Jennifer nie mogła
z nami jechać, bo złamała nogę przedwczoraj. A lepiej jechać z
większą grupką, taniej wtedy na paliwo jest – odpowiedziała –
Moi znajomi się zgodzili ciebie zabrać ze sobą.
-
Aha … to dla paliwa mogę jechać – nie byłam zadowolona, choć
mogłam być pewna, że Natalia była ze mną szczera. Mogłam się
spodziewać, że towarzystwo mojej znajomej nie będzie
bezinteresowne.
-
Oni nie będą na ciebie zwracali uwagi – zapewniała – Po prostu
wystarczy, że będziesz tylko ze mną rozmawiała, nimi się nie
przejmuj. Będę się czuła lepiej, gdy będziesz też na tej
wyprawie – zasiadła na moim łóżku patrząc na mnie z powagą.
*
Granatowy
sharan zatrzymał się tuż pod domem Natalii. To z tego miejsca
miałyśmy być zabrane jako ostatnie. Nie bardzo mi to pasowało,
gdyż w wozie znajdowało się pięć potencjalnych osób, które
prawdopodobnie uważały mnie za niepotrzebną towarzyszkę. Może,
gdybym wsiadała jako pierwsza, miałabym czas na oswojenie się z
sytuacją. Niestety, było inaczej.
Z sharana
wysiadł kierowca, którym okazał się trzydziestoletni blondyn, o
bujnej czuprynie z kilkoma dredami. Jego zielone oczy momentalnie
wpatrzyły się w nasze sylwetki. Natalia jako pierwsza podeszła do
niego całując w policzek. Joseph był jedyną osobą, którą
znałam z widzenia. Często przychodził do Natalii, ale to nie
powodowało, że nawiązałam z nim kontakt. Blondyn odsunął się
od mojej przyjaciółki i spojrzał na mnie dość obojętnie.
- Hej –
podniósł rękę na znak, że się wita ze mną. Odpowiedziałam mu
tym samym już wiedząc, że raczej z nim nie nawiążę lepszego
kontaktu – Wsiadajcie na tyły – zaapelował, gdy ktoś z
wewnątrz wysunął drzwi, aby nas wpuścić. Zacienione szyby
uniemożliwiały mi odkrycie twarzy towarzyszów. Miałam ich poznać
lada moment. Ruszyłam za Natalią, która władowała się na tylne
siedzenia. Podałam jej swoją torebkę z rzeczami, po czym sama
wsiadłam zamykając za sobą drzwi. Pierwsze co, poczułam
nieprzyjemny tytoniowy zapach. Pasażerem kierowcy okazała się
czarnowłosa Sophie, która miała wiele kolczyków w uszach.
Przedstawiła mi się od razu, gdy zajrzała na tyły. Wtedy
zauważyłam, że miała przebity język. Zawsze chciałam mieć
biżuterię w tamtym miejscu, ale niestety moje zęby były
nadwrażliwe i często korzystałam z pomocy stomatologicznej.
Zaprzestałam na przebitym nosie i pępku. Sophie pociągała
papierosa, jak stary nałogowy palacz. Oprócz niej, nikt inny nie
zatracał się w używkach, przynajmniej na razie.
Obok mnie i
Natalii siedział Roy. Niezbyt gadatliwy brunet z grzywą gimbusa i
przebitą brwią. Słuchał metalu z telefonu nie okazując w ogóle
zainteresowania moją osobą. Za nami siedziało dwóch chłopaków:
Ron i Jose. Obaj cały czas z czegoś się śmieli. Oczywiście
przedstawili mi się i na tym zakończyła się nasza rozmowa.
Pochłonięci rozmową w ogóle nie próbowali zagadywać do
kogokolwiek, w szczególności do mnie. Joseph ruszył w kierunku
natury, gdzie podobno jest duży kawałek lasu i łąki. Tam
znajdowała się rzeka, gdzie mieliśmy spędzić cały dzień.
Oznajmił, że mamy dobrą godzinę jazdy, a później się poddamy
szaleństw, jakie nas tam czekały. Nie byłam tym zachwycona, gdyż
zauważyłam, że towarzystwo lubowało się w alkoholu i innych
używkach. Natalia podtrzymywała rozmowy z Sophie, to z Josephem, a
ja od czasu do czasu coś odpowiadałam do swojej znajomej.
Spodziewałam się, że droga minie dość spokojnie. Przynajmniej ja
miałam zagwarantowane, że nie groziły mi bóle gardła. Nadmiernym
nie odzywaniem się uniknęłam nieprzyjemnej chrypki, czy też bólu
brzucha od śmiechu. Miałam pewność, że Ron i Jose będą
narzekać na dolegliwości, o ile faktycznie brzuch bolał od
częstszego śmiechu. Naprawdę nie miałam o tym pojęcia. Moimi
przyjaciółmi były zwierzęta w dzieciństwie. Przy nich nie
musiałam rozwijać tematów. Teraz, przy towarzystwie również, bo
o czym miałabym z nimi gadać?
Spojrzałam
na Roya, który trzymał kruger-matza w prawej ręce i co jakąś
chwilę przerzucał na playliście piosenki. Z jego słuchawek
dobiegała ostra rockowa muzyka. Miałam chęć zagadać do niego, bo
wyglądał, jakby w ogóle nie pasował do tego miejsca. Podobnie co
ja.
- Roy –
zawołałam go niegłośno. Zdawało się, że nikt nie zwracał
uwagi na mnie. Natalia gawędziła z Josephem i Sophie, a chłopacy z
tyłu zakładali się, który przepłynie więcej metrów w wodzie.
Gimbus-grzywa – bo tak go nazwałam, spojrzał na mnie, gdy po raz
kolejny wymieniłam jego imię.
- Co? -
zapytał zdejmując na chwile słuchawki z uszu.
- Też
lubisz Metallicę i Korn? - zapytałam ze szczerym uśmiechem.
Usłyszałam jego parsknięcie, jakbym podpytała, czy właśnie
odsłuchał najnowszy album Hanny Montany. Poczułam się dziwnie,
nieco kiepsko. To tak, jakbym sama się skompromitowała tym
pytaniem. Naprawdę spodziewałam się, że on ma choć jedną
piosenkę Korn. A jednak nawaliłam, i to na starcie. Byłam więc
naiwna sądząc, że metalowiec różnił się od swoich kompanów.
Był równie chamski.
Grzywacz
ponownie zatracił się w swojej muzyce, jakby chciał usunąć
nieprzyjemną chwilę ze swojej głowy. Trochę było mi głupio. A
nawet więcej, niż trochę. Natalia musiała to zauważyć, gdyż
trąciła mnie łokciem w ramię posyłając uśmiech.
- Roy słucha
trochę inny rodzaj metalu i rocka. Nie przejmuj się nim – radziła
na koniec.
Sophie
dopalała kolejnego papierosa, twierdząc, że nie raz bywała na
leśnych wyprawach. Jej słowa bardziej kierowały się do Natalii,
niż do mnie. Zdążyłam zauważyć, że Clyde niejednokrotnie
spędzała wolny czas nad rzeką.
*
Zatrzymaliśmy
się pod lasem, gdzie dalej mieliśmy iść na pieszo. Wysiedliśmy z
auta, a wtedy zauważyłam, że Ron i Jose zajęli się wyciąganiem
z bagażnika asortymentu. W plecakach mieli zapakowany alkohol. Nie
wiedziałabym o tym, gdyby nie brzdąkanie butelek. Sophie założyła
czarny plecak z nadrukiem białej czaszki i chwyciła Josepha za
rękę. Teraz mogłam się dowiedzieć, że oboje byli parą.
Grzywacz nie
rozstawał się z muzyką, ale był na tyle bystry, że zauważył iż
tu był nasz przystanek. Szedł w towarzystwie Jose i Rona, którzy
przekomarzali się o to, który wypije najwięcej piw. Stali się
naszymi przewodnikami, gdyż Jose z ciemną karnacją zaapelował, że
bywał tu tak często, że mógłby z zasłoniętymi oczami dojść
nad rzekę. Nie próbowałam w niego wątpić. Wszyscy zachowywali
się naturalnie i naprawdę mogłam śmiało stwierdzić, że
wiedzieli, gdzie się znajdowali.
Las wydawał
się gęsty. Nie mogliśmy sharanem wjechać w głąb, gdyż
gdzieniegdzie na dróżkach leżały gałęzie. Joseph ukrył
kluczyki pod samochodem. Stwierdził, że tam będą bezpieczniejsze.
Nikt nie chciał brać odpowiedzialności za ewentualne zgubienie
kluczy. Szłam z Natalią, jako ostatnie. Blondynka zaczęła mi
opowiadać o różnych perypetiach związanych z tym miejscem.
Dowiedziałam się, że Roy jednego razu zgubił słuchawki i ponoć
to na tyle go zdołowało, że uznał iż ta wyprawa była najgorsza
ze wszystkich jakie go spotykały. Grzywacz musiał być uzależniony
od słuchania muzyki. Z jednej strony mu się nie dziwiłam. Sama
również wzięłam ze sobą słuchawki, ale nie użyłam ich w
nadziei, że towarzystwo zechce ze mną rozmawiać.
- Ej, nowa!
- Roy zwrócił się do mnie, tym samy odwracając się w naszym
kierunku. Nieco zwolnił tempo odłączając się od swoich kolegów.
- Sarah
jestem – przedstawiłam się ponownie. Wybaczyłam mu, że nie
zapamiętał mojego imienia. Po prostu nie okazywał zainteresowania,
ale teraz miałam nadzieję, ze będzie inaczej.
- Słuchasz
Metalliki? - zapytał.
- Niektóre
piosenki – odparłam – Czasami – już miałam wrażenie, że
zaczniemy temat o muzyce. Jednak mój chwilowy uśmiech znikł, gdy
grzywacz-gimbus zaśmiał się ironicznie.
- Znasz
kilka utworów Metalliki i uważasz, że wiesz co to porządny rock i
metal? - nie krył rozbawienia – Chyba nie zapoznałaś się z
wieloma innymi utworami tego gatunku, prawda?Naprawdę jesteś w tył
z muzyką – nie pozwolił mi się wybronić, a dogonił swoich
kumpli.
- Dupek –
skomentowałam odczuwając złość.
- Taki już
jest – odrzekła Natalia – Sama nie wiem, co on tu robi …
*
Pokonaliśmy
niewielki kawałek drogi, gdy przed sobą ujrzeliśmy rzekę, która
nie wyglądała na zasyfioną. Miałam nadzieję, że była czysta
woda, tak bardzo chciałam zamoczyć stopy. Pogoda była bardzo
ładna, ale i upalna. W sandałach moje nogi również się pociły,
chciałam je odświeżyć. Zresztą, nie tylko ja. Natalia pociągnęła
mnie w stronę rzeki, wtedy i w naszą stronę ruszyli Sophie i
Joseph. Reszta przysiadła pod drzewem i rozpakowywała swoje napoje
wyskokowe.
Gdy zajęłam
się zdejmowaniem sandałów, czarnowłosa wraz ze swoim partnerem
pozbywali z siebie wszelakich ubrań pozostając na bieliźnie. Nie
krępowali się tym, że byliśmy obok. Weszli do rzeki obejmując
się i całując. Natalia również zdjęła z siebie ubrania,
stwierdzając, że tutaj jest dobre miejsce na popływanie. Wahałam
się z dołączeniem do nich, więc zanurzyłam nogi po kolana
odczuwając przyjemnie letnią wodę. Pod stopami wyczułam kamyki i
piasek. Zdawało się, że woda naprawdę była czysta, częściowo
widziałam pod nią piach.
Obserwowałam
Natalię jak sześcioletnie dziecko swoją mamę. Nie czułam się za
dobrze w tym towarzystwie i wolałam, by cokolwiek się wydarzyło,
by Joseph rzucił hasło, że wracamy do swoich domów. Byłam
niestety uzależniona od nich. Sama bym nie wyszła z lasu, nie
spamiętałam drogi.
Nie bardzo
wyglądałam na uradowaną. Wszyscy byli czymś pochłonięci, a ja
stałam jakbym połknęła kij. Spojrzałam na brzeg porośniętej
trawą ziemi. Roy i Jose razem z Ronem popijali piwa rozmawiając o
różnych rzeczach. Nie wsłuchiwałam się w ich rozmowy, a nawet
nie próbowałam już zagadywać. Joseph ze swoją dziewczyną
urządzał kąpiele wodne, a Natalia zanurzała się co chwilę
testując swoje możliwości.
Postanowiłam
wyjść z wody. Nie chciałam robić za posąg, a i tak już czułam
się dość zobojętniała dla innych. Spacerowałam tuż niedaleko
towarzystwa, w poszukiwaniu idealnego miejsca, aby ulżyć
pęcherzowi. Nie chciałam, by ktokolwiek oglądał mój tyłek.
Przeszłam kilkanaście metrów, a gdy wywnioskowałam, że byłam
poza zasięgiem wzroku, skorzystałam z okazji. Wtedy oprócz
stłumionych odgłosów słyszałam jedynie ciszę leśną. Nie
mogłam wyobrazić siebie samej w tym miejscu i miałam nadzieję, że
nikt mnie tu celowo nie zostawi.
Wracając
w stronę „znajomych” zauważyłam, że Joseph pomagał chłopakom
rozstawić trzy niewielkie namioty. Trochę mnie to zaskoczyło, bo
miałam nadzieję, że wracamy jeszcze tego samego dnia. Podeszłam
do brzegu rzeki i wskoczyłam na kamień, który częściowo był
zanurzony w wodzie. Zawołałam Natalię, która cały czas była w
rzece i korzystała z uroków natury. Blondynka z uśmiechem na
twarzy podeszła do mnie wynurzając się całkowicie z rzeki. Gdy
jej stopy dotknęły zieleni, zapytała, co chciałam.
-
Nie spodziewałam się, że zostaniemy tutaj na noc – powiedziałam.
-
Mówiłam ci przecież – odparła – Ale nie martw się. Będziesz
ze mną spała w jednym namiocie, a reszta w pozostałych.
-
Uff – westchnęłam – Dobrze, że wzięłam trochę jedzenia ze
sobą – zbliżyłam się do swojej torebki, którą zostawiłam pod
drzewem. Natalia stanęła obok mnie.
-
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak się stresujesz … oni cię nie
zabiją .. jesteśmy tu na weekend. W niedzielę wieczorem będziesz
już w swoim mieszkaniu – zaapelowała.
-
Sama nie wiem, czy to dobry pomysł, że tu jestem – odparłam.
-
Przestań, nie przejmuj się nimi. Ważne, że ze mną rozmawiasz …
*
Chłopacy
męczyli się z rozkładaniem namiotów przez najbliższe trzy
godziny. Nie żałowałam ich, gdyż z żadnym nie załapałam
tematu. Roy Grzywacz zapewne uważał mnie za bezguście muzyczne, a
Ron i Jose nie zadawali sobie trudu, aby cokolwiek do mnie
powiedzieć. A Joseph wydawał się od nich trochę inny, ale i on
również nie próbował załapać ze mną tematu. Jego dziewczyna
Sophie co nieco do mnie zagadywała, ale i odczułam, że męczyła
się rozmową ze mną. We trójkę usiadłyśmy przy rozpalonym
ognisku, gdy zaczęło się ściemniać. Czarnowłosa zaczęła
opowiadać historyjki o duchach, na co robiło mi się niedobrze.
Miałam chęć wejść do namiotu i szybko usnąć, lecz niestety nie
dane mi to było. Natalia nie pozwalała, bym oddalała się choć na
sekundę.
-
Zobaczysz, będzie fajnie – powiedziała. Joseph doniósł piwa dla
nas, które chłodziły się w rzece. Usłyszałam rozmowy chłopaków,
którzy wspierali się, że w tym lesie straszy. I to mi się nie
spodobało.
-
Jose jako jedyny zna ten teren – powiedział Ron do grzywacza.
-
Tylko mały kawałek terenu – poprawił go Jose. – Przy mnie się
nie zgubicie. Stąd jest łatwa droga do sharana. Inaczej, gdyby
komuś z was zachciało się zapuścić w gęstwiny lasu. Nie
odpowiadam wtedy.
Na
chwile odłączyłam się, aby pospacerować przy brzegu rzeki.
Natalia poinformowała mnie, abym się nie oddalała, ale i tak
ruszyła za mną, gdy Sophie usiadła okrakiem na kolanach swojego
faceta. Poczułam delikatne szarpnięcie, a wtedy spojrzałam na
przyjaciółkę.
– Wybacz
mi, że schrzaniłam ci weekend... ale nie wiedziałam, ze aż tak
będziesz się okropnie czuła – wyznała.
-
To nie twoja wina – na chwilę się uścisnęłyśmy.
-
Przejdźmy się kawałek – zaproponowała.
Wtedy
oddaliłyśmy się od grupki, ale nie na tyle daleko, byśmy mogły
bez problemu wrócić. Nadal słyszeliśmy śmiechy Rona i Jose, jak
i widziałyśmy w oddali palące się ognisko. Miałyśmy pewność,
że bez utrudnień wrócimy na tamto miejsce.
Natalia
opowiedziała mi historię Roya i wytłumaczyła jego zachowanie.
Podobno Grzywacz był gnębiony w latach gimnazjalnych, że później
stał się dla siebie jak i dla innych nieco surowy jak i wymagający.
Zadbał o swój wizerunek, starannie dobrał zainteresowania i
selekcjonuje znajomych. Z jednej strony mogłam go zrozumieć, ale z
drugiej czułam lekki żal, że odpychał nowe znajomości.
Gdy
próbowałam jej wyjaśnić, że boję się do nich zagadać, moje
stopy zawadziły o coś twardego, przez co niemal się wyłożyłam
na ziemię. Gdyby nie Natalia, wylądowałabym na ściółce. Łapiąc
równowagę przyświeciłam telefonem na owy przedmiot, który
wzbudził moje zainteresowanie. Była to duża, czarna torba podróżna
i wyglądała na upchaną po brzegi. Obie przysiadłyśmy, aby
zajrzeć do niej, wtedy Clyde rozejrzała się dookoła, jakby ktoś
miał za chwilę wyskoczyć i zaatakować. Otworzyłam i zajrzałyśmy
w zawartość torby. Naszym oczom ukazały się pieniądze w
ogromnych plikach. Serce zaczęło bić tak szybko. Nie mogłam
wierzyć, w to co widziałam. Blondynka ciapnęła jeden plik i
powąchała go.
-
O, kurwa – przeklęła – Jesteśmy bogate!
🐾
Heja! Postanowiłam publikować nieco króciutkie posty, za to postaram się, aby często były dodawane na tym blogu. Wiem, że nic wielkiego jeszcze się nie działo w tym rozdziale, ale nie chcę za szybko wprowadzać akcji, W przyszłym poście dowiecie się czegoś więcej.
pobrane z google com; search john cusack |
Przypominam, że 26. stycznia będzie "Wojna Imperiów" na Zoom Tv - p o l e c a m ! Ja niestety teraz nie mam możliwości oglądania TV xd, ale mam w planach kupić ten film na DVD ( oglądałam już go dwa razy na Zoom Tv), by powiększyć kolekcję filmów pana C. <3
To na tyle, byyeeee
Faktycznie nie było żadnej akcji, ale rozumiem o co Ci chodzi ☺ w takim razie na wyjaśnienia bd czekać w przyszłych rozdziałach.
OdpowiedzUsuńLubię perspektywę głównej bohaterki. Jej myśli są takie śmieszne. Współczuję jej tego wyjazdu, na którym musi czuć się beznadziejnie.
Do następnego,
N
Hanni wita po raz drugi! (wredne samokasujące się komentarze)
OdpowiedzUsuńKiedy słyszę/widzę ,,Korn”, mój mózg zmienia się w maszynę – przełącza się na tryb “Narcissistic Cannibal”. Słyszałaś ten utwór?
Roy ma mózg wystarczający do życia, ale wysoka inteligencja się w nim nie mieści. Wiewiórka także ma wystarczający mózg do życia, jednak nie jest tak inteligentna jak ludzie. Nawet jak Roy, hahahha. Ciekawa jestem, co by pomyślał, gdyby mu powiedziano, że jego iloraz inteligencji jest tak długi jak odległość pomiędzy literami ‘a‘ i ‘z‘ na klawiaturze. Hwehwehehehmehe. (nowy zaawansowany rodzaj śmiechu)
Zgubienie słuchawek w lesie (oraz zgubienie się w lesie)... skąd ja to znam? ;P Chociaż słuchawki ,,były zgubione” przez zbyt krótki odcinek czasu (ja wiem, matma jest wszędzie, hahhha!), aby nazwać je zgubionymi.
Nie pojechałabym do lasu z taką grupą, nawet z powodu paliwa.
Poprzedni komentarz nie chciał się opublikować, bo w miejsce ‘ przy literach wstawiłam <>. o.0
Usuń