wtorek, 23 stycznia 2018

Chapter 01


Dwa dni wcześniej, piątek.
   Zmęczonym wzrokiem obserwowałam sylwetkę Natalii, która spacerowała po moim pokoju nie zamykając ust. Ciągle coś mówiła, nadużywała słowa „wycieczka”, a nawet zaapelowała, że nie będę żałowała wypadu z jej znajomymi. Pomimo zmęczenia wyobraziłam siebie i jej kumpli na
wspaniałej wyprawie, gdzie jako jedyna odstawałam od towarzystwa. Nie mogłam trwać w myśli, że będzie inaczej. Natalia posiadała dość dziwaczne towarzystwo, które lubowało się w alkoholu i używkach. Ich zainteresowania nie sięgały mnie, znacznie się różniły. Wątpiłam, że będą zadowoleni, gdy mnie ujrzą. Chyba, że Natalia ich już przygotowała. Clyde wydawała się najbardziej rozsądna ze swojej grupki. Popalała trawkę, ale nie nadużywała dziwacznych substancji, po których miało się ostre halucynacje, czy nawet zgon. Mogłam jej zaufać, nigdy mnie nie zawodziła; ale i tak obawiałam się, że będę żałowała tej wycieczki.
   Czerwcowy poranek zapowiadał dość upalny dzień. Promienie słońca przedzierały się poprzez fioletowe zasłony niewielkiego okna. Pokój w którym spałam, był estetyczny. Jako właścicielka dbałam o porządek, jak i sam wygląd pomieszczenia. Ściany pokrywały się kremowym odcieniem farby, zaś podłoga została obłożona jasnobrązowymi panelami, na których nie położyłam żadnych dywanów, nawet tych najmniejszych. Spałabym spokojnie, gdyby nie Natalia i jej spontaniczne pomysły na weekend. Chciałam skorzystać z wolnych dni zaszywając się w swoim domu. Nie dane mi to było, by ten piątkowy dzień zaczął się spokojnie.
- Pobudka – niemal wykrzyczała mi do ucha, gdy zauważyła, że nie bardzo ją słuchałam. Zsunęła ze mnie kremową kołdrę, którą trzymała w rękach za końce, uśmiechając się szeroko okazując biały rząd zadbanych zębów.
- Daj mi spać – mruknęłam w poszukiwaniu koca. Nie miałam ochoty ruszać się z pokoju, musiała to zrozumieć.
- Nie, mamy dziś wycieczkę. Jedziesz z nami – zaapelowała – Nie będziesz siedziała tutaj sama.
- Słucham? - zapytałam – Daj spokój – nie pasowałam do jej znajomych i chciałam to jej uświadomić. Choć ona miała o tym pojęcie.
- Jennifer nie mogła z nami jechać, bo złamała nogę przedwczoraj. A lepiej jechać z większą grupką, taniej wtedy na paliwo jest – odpowiedziała – Moi znajomi się zgodzili ciebie zabrać ze sobą.
- Aha … to dla paliwa mogę jechać – nie byłam zadowolona, choć mogłam być pewna, że Natalia była ze mną szczera. Mogłam się spodziewać, że towarzystwo mojej znajomej nie będzie bezinteresowne.
- Oni nie będą na ciebie zwracali uwagi – zapewniała – Po prostu wystarczy, że będziesz tylko ze mną rozmawiała, nimi się nie przejmuj. Będę się czuła lepiej, gdy będziesz też na tej wyprawie – zasiadła na moim łóżku patrząc na mnie z powagą.
*
   Granatowy sharan zatrzymał się tuż pod domem Natalii. To z tego miejsca miałyśmy być zabrane jako ostatnie. Nie bardzo mi to pasowało, gdyż w wozie znajdowało się pięć potencjalnych osób, które prawdopodobnie uważały mnie za niepotrzebną towarzyszkę. Może, gdybym wsiadała jako pierwsza, miałabym czas na oswojenie się z sytuacją. Niestety, było inaczej.
Z sharana wysiadł kierowca, którym okazał się trzydziestoletni blondyn, o bujnej czuprynie z kilkoma dredami. Jego zielone oczy momentalnie wpatrzyły się w nasze sylwetki. Natalia jako pierwsza podeszła do niego całując w policzek. Joseph był jedyną osobą, którą znałam z widzenia. Często przychodził do Natalii, ale to nie powodowało, że nawiązałam z nim kontakt. Blondyn odsunął się od mojej przyjaciółki i spojrzał na mnie dość obojętnie.
- Hej – podniósł rękę na znak, że się wita ze mną. Odpowiedziałam mu tym samym już wiedząc, że raczej z nim nie nawiążę lepszego kontaktu – Wsiadajcie na tyły – zaapelował, gdy ktoś z wewnątrz wysunął drzwi, aby nas wpuścić. Zacienione szyby uniemożliwiały mi odkrycie twarzy towarzyszów. Miałam ich poznać lada moment. Ruszyłam za Natalią, która władowała się na tylne siedzenia. Podałam jej swoją torebkę z rzeczami, po czym sama wsiadłam zamykając za sobą drzwi. Pierwsze co, poczułam nieprzyjemny tytoniowy zapach. Pasażerem kierowcy okazała się czarnowłosa Sophie, która miała wiele kolczyków w uszach. Przedstawiła mi się od razu, gdy zajrzała na tyły. Wtedy zauważyłam, że miała przebity język. Zawsze chciałam mieć biżuterię w tamtym miejscu, ale niestety moje zęby były nadwrażliwe i często korzystałam z pomocy stomatologicznej. Zaprzestałam na przebitym nosie i pępku. Sophie pociągała papierosa, jak stary nałogowy palacz. Oprócz niej, nikt inny nie zatracał się w używkach, przynajmniej na razie.
Obok mnie i Natalii siedział Roy. Niezbyt gadatliwy brunet z grzywą gimbusa i przebitą brwią. Słuchał metalu z telefonu nie okazując w ogóle zainteresowania moją osobą. Za nami siedziało dwóch chłopaków: Ron i Jose. Obaj cały czas z czegoś się śmieli. Oczywiście przedstawili mi się i na tym zakończyła się nasza rozmowa. Pochłonięci rozmową w ogóle nie próbowali zagadywać do kogokolwiek, w szczególności do mnie. Joseph ruszył w kierunku natury, gdzie podobno jest duży kawałek lasu i łąki. Tam znajdowała się rzeka, gdzie mieliśmy spędzić cały dzień. Oznajmił, że mamy dobrą godzinę jazdy, a później się poddamy szaleństw, jakie nas tam czekały. Nie byłam tym zachwycona, gdyż zauważyłam, że towarzystwo lubowało się w alkoholu i innych używkach. Natalia podtrzymywała rozmowy z Sophie, to z Josephem, a ja od czasu do czasu coś odpowiadałam do swojej znajomej. Spodziewałam się, że droga minie dość spokojnie. Przynajmniej ja miałam zagwarantowane, że nie groziły mi bóle gardła. Nadmiernym nie odzywaniem się uniknęłam nieprzyjemnej chrypki, czy też bólu brzucha od śmiechu. Miałam pewność, że Ron i Jose będą narzekać na dolegliwości, o ile faktycznie brzuch bolał od częstszego śmiechu. Naprawdę nie miałam o tym pojęcia. Moimi przyjaciółmi były zwierzęta w dzieciństwie. Przy nich nie musiałam rozwijać tematów. Teraz, przy towarzystwie również, bo o czym miałabym z nimi gadać?
Spojrzałam na Roya, który trzymał kruger-matza w prawej ręce i co jakąś chwilę przerzucał na playliście piosenki. Z jego słuchawek dobiegała ostra rockowa muzyka. Miałam chęć zagadać do niego, bo wyglądał, jakby w ogóle nie pasował do tego miejsca. Podobnie co ja.
- Roy – zawołałam go niegłośno. Zdawało się, że nikt nie zwracał uwagi na mnie. Natalia gawędziła z Josephem i Sophie, a chłopacy z tyłu zakładali się, który przepłynie więcej metrów w wodzie. Gimbus-grzywa – bo tak go nazwałam, spojrzał na mnie, gdy po raz kolejny wymieniłam jego imię.
- Co? - zapytał zdejmując na chwile słuchawki z uszu.
- Też lubisz Metallicę i Korn? - zapytałam ze szczerym uśmiechem. Usłyszałam jego parsknięcie, jakbym podpytała, czy właśnie odsłuchał najnowszy album Hanny Montany. Poczułam się dziwnie, nieco kiepsko. To tak, jakbym sama się skompromitowała tym pytaniem. Naprawdę spodziewałam się, że on ma choć jedną piosenkę Korn. A jednak nawaliłam, i to na starcie. Byłam więc naiwna sądząc, że metalowiec różnił się od swoich kompanów. Był równie chamski.
Grzywacz ponownie zatracił się w swojej muzyce, jakby chciał usunąć nieprzyjemną chwilę ze swojej głowy. Trochę było mi głupio. A nawet więcej, niż trochę. Natalia musiała to zauważyć, gdyż trąciła mnie łokciem w ramię posyłając uśmiech.
- Roy słucha trochę inny rodzaj metalu i rocka. Nie przejmuj się nim – radziła na koniec.
Sophie dopalała kolejnego papierosa, twierdząc, że nie raz bywała na leśnych wyprawach. Jej słowa bardziej kierowały się do Natalii, niż do mnie. Zdążyłam zauważyć, że Clyde niejednokrotnie spędzała wolny czas nad rzeką.
*
   Zatrzymaliśmy się pod lasem, gdzie dalej mieliśmy iść na pieszo. Wysiedliśmy z auta, a wtedy zauważyłam, że Ron i Jose zajęli się wyciąganiem z bagażnika asortymentu. W plecakach mieli zapakowany alkohol. Nie wiedziałabym o tym, gdyby nie brzdąkanie butelek. Sophie założyła czarny plecak z nadrukiem białej czaszki i chwyciła Josepha za rękę. Teraz mogłam się dowiedzieć, że oboje byli parą.
Grzywacz nie rozstawał się z muzyką, ale był na tyle bystry, że zauważył iż tu był nasz przystanek. Szedł w towarzystwie Jose i Rona, którzy przekomarzali się o to, który wypije najwięcej piw. Stali się naszymi przewodnikami, gdyż Jose z ciemną karnacją zaapelował, że bywał tu tak często, że mógłby z zasłoniętymi oczami dojść nad rzekę. Nie próbowałam w niego wątpić. Wszyscy zachowywali się naturalnie i naprawdę mogłam śmiało stwierdzić, że wiedzieli, gdzie się znajdowali.
   Las wydawał się gęsty. Nie mogliśmy sharanem wjechać w głąb, gdyż gdzieniegdzie na dróżkach leżały gałęzie. Joseph ukrył kluczyki pod samochodem. Stwierdził, że tam będą bezpieczniejsze. Nikt nie chciał brać odpowiedzialności za ewentualne zgubienie kluczy. Szłam z Natalią, jako ostatnie. Blondynka zaczęła mi opowiadać o różnych perypetiach związanych z tym miejscem. Dowiedziałam się, że Roy jednego razu zgubił słuchawki i ponoć to na tyle go zdołowało, że uznał iż ta wyprawa była najgorsza ze wszystkich jakie go spotykały. Grzywacz musiał być uzależniony od słuchania muzyki. Z jednej strony mu się nie dziwiłam. Sama również wzięłam ze sobą słuchawki, ale nie użyłam ich w nadziei, że towarzystwo zechce ze mną rozmawiać.
- Ej, nowa! - Roy zwrócił się do mnie, tym samy odwracając się w naszym kierunku. Nieco zwolnił tempo odłączając się od swoich kolegów.
- Sarah jestem – przedstawiłam się ponownie. Wybaczyłam mu, że nie zapamiętał mojego imienia. Po prostu nie okazywał zainteresowania, ale teraz miałam nadzieję, ze będzie inaczej.
- Słuchasz Metalliki? - zapytał.
- Niektóre piosenki – odparłam – Czasami – już miałam wrażenie, że zaczniemy temat o muzyce. Jednak mój chwilowy uśmiech znikł, gdy grzywacz-gimbus zaśmiał się ironicznie.
- Znasz kilka utworów Metalliki i uważasz, że wiesz co to porządny rock i metal? - nie krył rozbawienia – Chyba nie zapoznałaś się z wieloma innymi utworami tego gatunku, prawda?Naprawdę jesteś w tył z muzyką – nie pozwolił mi się wybronić, a dogonił swoich kumpli.
- Dupek – skomentowałam odczuwając złość.
- Taki już jest – odrzekła Natalia – Sama nie wiem, co on tu robi …
*
   Pokonaliśmy niewielki kawałek drogi, gdy przed sobą ujrzeliśmy rzekę, która nie wyglądała na zasyfioną. Miałam nadzieję, że była czysta woda, tak bardzo chciałam zamoczyć stopy. Pogoda była bardzo ładna, ale i upalna. W sandałach moje nogi również się pociły, chciałam je odświeżyć. Zresztą, nie tylko ja. Natalia pociągnęła mnie w stronę rzeki, wtedy i w naszą stronę ruszyli Sophie i Joseph. Reszta przysiadła pod drzewem i rozpakowywała swoje napoje wyskokowe.
Gdy zajęłam się zdejmowaniem sandałów, czarnowłosa wraz ze swoim partnerem pozbywali z siebie wszelakich ubrań pozostając na bieliźnie. Nie krępowali się tym, że byliśmy obok. Weszli do rzeki obejmując się i całując. Natalia również zdjęła z siebie ubrania, stwierdzając, że tutaj jest dobre miejsce na popływanie. Wahałam się z dołączeniem do nich, więc zanurzyłam nogi po kolana odczuwając przyjemnie letnią wodę. Pod stopami wyczułam kamyki i piasek. Zdawało się, że woda naprawdę była czysta, częściowo widziałam pod nią piach.
   Obserwowałam Natalię jak sześcioletnie dziecko swoją mamę. Nie czułam się za dobrze w tym towarzystwie i wolałam, by cokolwiek się wydarzyło, by Joseph rzucił hasło, że wracamy do swoich domów. Byłam niestety uzależniona od nich. Sama bym nie wyszła z lasu, nie spamiętałam drogi.
   Nie bardzo wyglądałam na uradowaną. Wszyscy byli czymś pochłonięci, a ja stałam jakbym połknęła kij. Spojrzałam na brzeg porośniętej trawą ziemi. Roy i Jose razem z Ronem popijali piwa rozmawiając o różnych rzeczach. Nie wsłuchiwałam się w ich rozmowy, a nawet nie próbowałam już zagadywać. Joseph ze swoją dziewczyną urządzał kąpiele wodne, a Natalia zanurzała się co chwilę testując swoje możliwości.
   Postanowiłam wyjść z wody. Nie chciałam robić za posąg, a i tak już czułam się dość zobojętniała dla innych. Spacerowałam tuż niedaleko towarzystwa, w poszukiwaniu idealnego miejsca, aby ulżyć pęcherzowi. Nie chciałam, by ktokolwiek oglądał mój tyłek. Przeszłam kilkanaście metrów, a gdy wywnioskowałam, że byłam poza zasięgiem wzroku, skorzystałam z okazji. Wtedy oprócz stłumionych odgłosów słyszałam jedynie ciszę leśną. Nie mogłam wyobrazić siebie samej w tym miejscu i miałam nadzieję, że nikt mnie tu celowo nie zostawi.
   Wracając w stronę „znajomych” zauważyłam, że Joseph pomagał chłopakom rozstawić trzy niewielkie namioty. Trochę mnie to zaskoczyło, bo miałam nadzieję, że wracamy jeszcze tego samego dnia. Podeszłam do brzegu rzeki i wskoczyłam na kamień, który częściowo był zanurzony w wodzie. Zawołałam Natalię, która cały czas była w rzece i korzystała z uroków natury. Blondynka z uśmiechem na twarzy podeszła do mnie wynurzając się całkowicie z rzeki. Gdy jej stopy dotknęły zieleni, zapytała, co chciałam.
- Nie spodziewałam się, że zostaniemy tutaj na noc – powiedziałam.
- Mówiłam ci przecież – odparła – Ale nie martw się. Będziesz ze mną spała w jednym namiocie, a reszta w pozostałych.
- Uff – westchnęłam – Dobrze, że wzięłam trochę jedzenia ze sobą – zbliżyłam się do swojej torebki, którą zostawiłam pod drzewem. Natalia stanęła obok mnie.
- Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak się stresujesz … oni cię nie zabiją .. jesteśmy tu na weekend. W niedzielę wieczorem będziesz już w swoim mieszkaniu – zaapelowała.
- Sama nie wiem, czy to dobry pomysł, że tu jestem – odparłam.
- Przestań, nie przejmuj się nimi. Ważne, że ze mną rozmawiasz …
*
   Chłopacy męczyli się z rozkładaniem namiotów przez najbliższe trzy godziny. Nie żałowałam ich, gdyż z żadnym nie załapałam tematu. Roy Grzywacz zapewne uważał mnie za bezguście muzyczne, a Ron i Jose nie zadawali sobie trudu, aby cokolwiek do mnie powiedzieć. A Joseph wydawał się od nich trochę inny, ale i on również nie próbował załapać ze mną tematu. Jego dziewczyna Sophie co nieco do mnie zagadywała, ale i odczułam, że męczyła się rozmową ze mną. We trójkę usiadłyśmy przy rozpalonym ognisku, gdy zaczęło się ściemniać. Czarnowłosa zaczęła opowiadać historyjki o duchach, na co robiło mi się niedobrze. Miałam chęć wejść do namiotu i szybko usnąć, lecz niestety nie dane mi to było. Natalia nie pozwalała, bym oddalała się choć na sekundę.
- Zobaczysz, będzie fajnie – powiedziała. Joseph doniósł piwa dla nas, które chłodziły się w rzece. Usłyszałam rozmowy chłopaków, którzy wspierali się, że w tym lesie straszy. I to mi się nie spodobało.
- Jose jako jedyny zna ten teren – powiedział Ron do grzywacza.
- Tylko mały kawałek terenu – poprawił go Jose. – Przy mnie się nie zgubicie. Stąd jest łatwa droga do sharana. Inaczej, gdyby komuś z was zachciało się zapuścić w gęstwiny lasu. Nie odpowiadam wtedy.
   Na chwile odłączyłam się, aby pospacerować przy brzegu rzeki. Natalia poinformowała mnie, abym się nie oddalała, ale i tak ruszyła za mną, gdy Sophie usiadła okrakiem na kolanach swojego faceta. Poczułam delikatne szarpnięcie, a wtedy spojrzałam na przyjaciółkę.
– Wybacz mi, że schrzaniłam ci weekend... ale nie wiedziałam, ze aż tak będziesz się okropnie czuła – wyznała.
- To nie twoja wina – na chwilę się uścisnęłyśmy.
- Przejdźmy się kawałek – zaproponowała.
   Wtedy oddaliłyśmy się od grupki, ale nie na tyle daleko, byśmy mogły bez problemu wrócić. Nadal słyszeliśmy śmiechy Rona i Jose, jak i widziałyśmy w oddali palące się ognisko. Miałyśmy pewność, że bez utrudnień wrócimy na tamto miejsce.
Natalia opowiedziała mi historię Roya i wytłumaczyła jego zachowanie. Podobno Grzywacz był gnębiony w latach gimnazjalnych, że później stał się dla siebie jak i dla innych nieco surowy jak i wymagający. Zadbał o swój wizerunek, starannie dobrał zainteresowania i selekcjonuje znajomych. Z jednej strony mogłam go zrozumieć, ale z drugiej czułam lekki żal, że odpychał nowe znajomości.
Gdy próbowałam jej wyjaśnić, że boję się do nich zagadać, moje stopy zawadziły o coś twardego, przez co niemal się wyłożyłam na ziemię. Gdyby nie Natalia, wylądowałabym na ściółce. Łapiąc równowagę przyświeciłam telefonem na owy przedmiot, który wzbudził moje zainteresowanie. Była to duża, czarna torba podróżna i wyglądała na upchaną po brzegi. Obie przysiadłyśmy, aby zajrzeć do niej, wtedy Clyde rozejrzała się dookoła, jakby ktoś miał za chwilę wyskoczyć i zaatakować. Otworzyłam i zajrzałyśmy w zawartość torby. Naszym oczom ukazały się pieniądze w ogromnych plikach. Serce zaczęło bić tak szybko. Nie mogłam wierzyć, w to co widziałam. Blondynka ciapnęła jeden plik i powąchała go.
- O, kurwa – przeklęła – Jesteśmy bogate!

🐾

Heja! Postanowiłam publikować nieco króciutkie posty, za to postaram się, aby często były dodawane na tym blogu. Wiem, że nic wielkiego jeszcze się nie działo w tym rozdziale, ale nie chcę za szybko wprowadzać akcji, W przyszłym poście dowiecie się czegoś więcej. 
pobrane z google com; search john cusack
Przypominam, że 26. stycznia będzie "Wojna Imperiów" na Zoom Tv - p o l e c a m ! Ja niestety teraz nie mam możliwości oglądania TV xd, ale mam w planach kupić ten film na DVD ( oglądałam już go dwa razy na Zoom Tv), by powiększyć kolekcję filmów pana C. <3 

To na tyle, byyeeee

3 komentarze:

  1. Faktycznie nie było żadnej akcji, ale rozumiem o co Ci chodzi ☺ w takim razie na wyjaśnienia bd czekać w przyszłych rozdziałach.
    Lubię perspektywę głównej bohaterki. Jej myśli są takie śmieszne. Współczuję jej tego wyjazdu, na którym musi czuć się beznadziejnie.
    Do następnego,
    N

    OdpowiedzUsuń
  2. Hanni wita po raz drugi! (wredne samokasujące się komentarze)
    Kiedy słyszę/widzę ,,Korn”, mój mózg zmienia się w maszynę – przełącza się na tryb “Narcissistic Cannibal”. Słyszałaś ten utwór?
    Roy ma mózg wystarczający do życia, ale wysoka inteligencja się w nim nie mieści. Wiewiórka także ma wystarczający mózg do życia, jednak nie jest tak inteligentna jak ludzie. Nawet jak Roy, hahahha. Ciekawa jestem, co by pomyślał, gdyby mu powiedziano, że jego iloraz inteligencji jest tak długi jak odległość pomiędzy literami ‘a‘ i ‘z‘ na klawiaturze. Hwehwehehehmehe. (nowy zaawansowany rodzaj śmiechu)
    Zgubienie słuchawek w lesie (oraz zgubienie się w lesie)... skąd ja to znam? ;P Chociaż słuchawki ,,były zgubione” przez zbyt krótki odcinek czasu (ja wiem, matma jest wszędzie, hahhha!), aby nazwać je zgubionymi.
    Nie pojechałabym do lasu z taką grupą, nawet z powodu paliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprzedni komentarz nie chciał się opublikować, bo w miejsce ‘ przy literach wstawiłam <>. o.0

      Usuń

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis